Byli kompletnie zjarani.
- Obczaj to. Czas dla różnych ludzi płynie inaczej.
- Tak.
- A jednocześnie dla wszystkich tak samo.
- Tak.
- Wyobraź sobie, że komuś dzień zleci w trymiga, a komuś się dłuży w cholerę. To fascynujące!
- Tak.
- Koncepcja czasu w czasie. Różnie, a jednostajnie. Obczajasz to?
- Tak!
Owe 'tak' wypowiadane w bardzo charakterystyczny sposób z przeciąganym 'a' przyprawiało go o przyjemne ciarki na plecach. Siedzieli na balkonie. Pili wino z kieliszków (powiedziała, że będzie to miało jakiś czar), chociaż on preferował z butli. Palili papierosy, dużo papierosów.
- Tej nocy przelano krew.
Księżyc, duży i czerwony, powoli znikał za blokiem naprzeciwko. Było na tyle ciepło, żeby siedzieć na zewnątrz i nie na tyle zimno, żeby szukać bliskości drugiego człowieka. Nie potrzebował tego. Na ten moment wolał trzymać bezpieczny dystans. Nie patrzył jej w oczy. Zresztą, mało komu patrzył.
- Tak.
Powtarzała to 'tak' w jakimś nieświętym postkannabinoidalnym uniesieniu. 'Tak', 'tak' wypowiadane szeptem, wydobywające się z jej drobnych ust przyprawiało go o delikatne podniecenie. Poznał ją parę dni wcześniej. Nie sądził, że się kiedykolwiek jeszcze spotkają.
- Koncepcja czasu w czasie.
Złapała go za ramię i zaczęła się śmiać. Świecili na tym balkonie ostatniego piętra jak dwie jasne latarnie. Ich zamroczone, mieszaniną etanolu i thc, umysły odbierały w tym samym eonie. Odpalił kolejnego papierosa. Zaczął pieścić jej stopy. Miała twardą skórę.
- To od szpilek. - powiedziała, niemalże mrucząc(...)
______________________________________________
M.G. "Kobiety" (fragmenty).
- Obczaj to. Czas dla różnych ludzi płynie inaczej.
- Tak.
- A jednocześnie dla wszystkich tak samo.
- Tak.
- Wyobraź sobie, że komuś dzień zleci w trymiga, a komuś się dłuży w cholerę. To fascynujące!
- Tak.
- Koncepcja czasu w czasie. Różnie, a jednostajnie. Obczajasz to?
- Tak!
Owe 'tak' wypowiadane w bardzo charakterystyczny sposób z przeciąganym 'a' przyprawiało go o przyjemne ciarki na plecach. Siedzieli na balkonie. Pili wino z kieliszków (powiedziała, że będzie to miało jakiś czar), chociaż on preferował z butli. Palili papierosy, dużo papierosów.
- Tej nocy przelano krew.
Księżyc, duży i czerwony, powoli znikał za blokiem naprzeciwko. Było na tyle ciepło, żeby siedzieć na zewnątrz i nie na tyle zimno, żeby szukać bliskości drugiego człowieka. Nie potrzebował tego. Na ten moment wolał trzymać bezpieczny dystans. Nie patrzył jej w oczy. Zresztą, mało komu patrzył.
- Tak.
Powtarzała to 'tak' w jakimś nieświętym postkannabinoidalnym uniesieniu. 'Tak', 'tak' wypowiadane szeptem, wydobywające się z jej drobnych ust przyprawiało go o delikatne podniecenie. Poznał ją parę dni wcześniej. Nie sądził, że się kiedykolwiek jeszcze spotkają.
- Koncepcja czasu w czasie.
Złapała go za ramię i zaczęła się śmiać. Świecili na tym balkonie ostatniego piętra jak dwie jasne latarnie. Ich zamroczone, mieszaniną etanolu i thc, umysły odbierały w tym samym eonie. Odpalił kolejnego papierosa. Zaczął pieścić jej stopy. Miała twardą skórę.
- To od szpilek. - powiedziała, niemalże mrucząc(...)
______________________________________________
M.G. "Kobiety" (fragmenty).
Zyczę powodzenia (mam na mysli powieść)
OdpowiedzUsuńI ja sobie życzę, bo idzie jak krew ze słabo rozbitego nosa. Dzięki.
OdpowiedzUsuń