Na moim rodzinnym osiedlu, na którym obecnie stacjonuję (trochę wbrew mojej woli, trochę z konieczności) bytują dwie schizofreniczki. Jedna stara, co tu siedzi od wieków, od kiedy ja jako gówniarz darłem mordę pod balkonem prosząc muti o piątaka i druga młodsza co się wprowadziła dosyć niedawno. Stara doprowadziła swojego męża do paru nieudanych prób samobójczych, synka 'zamknęła' w poprawczaku, a córkę 'utopiła' w Wiśle. Niechybnie jakieś ciężko usrane fatum ciąży nad tą rodziną. Młodą to powiedzmy, że znam z apteki, w której kiedyś pracowałem. Nie zapomina się dziewczyny, która patrzy na ciebie w jakiś psychotyczno-pożądliwy sposób kiedy ty próbujesz wydać jej to, co ma zapisane na recepcie. Mieszka w bloku vis-a-vis mojego balkonu, zasłony ma wiecznie zasunięte, zawsze ciemno, zapalonych świateł nie stwierdza się. Czasami, bardzo późną nocą, jak wychodzę na fajkę, pokonując wszystkie przeszkody, rozstawione na balkonie, widzę błękitną poświatę bijącą od ekranu telewizora. Ciekawe jaką magię tam uprawia, co się rodzi w jej chorym umyśle, jakie demony trawią jej nieświętą duszę?
______________________________________________
M.G. "Kalendarz ze starą datą."

Komentarze