O farmacyjo wojaczkowa, apteko michayłowa!

Puszki po piwie. Puste setki, ćwiartki. Butelki wódki na trawniku pod apteką porozrzucon. Opakowania po prezerwatywach. Kiepów ilość niezliczona. Czasami trafiam na dipaki, a i rzygowina po libacji uświadczon.

Rozumiem, naprawdę, że kiedyś pisałem wiersze czy opowiadania. Żyłem prawem poety chodząc często pod wpływem etanolu, a from time to time wtrącił się w krwiobieg jakiś opiat. Nie czarujmy się - pisarskie, poetyckie życie rządzi się swoimi beznadziejnymi prawami.


Ale, żeby od razu mnie czcić, jakoby Wojaczka, urządzając libacje alkoholowo-narkotykowe powiązane z seksem pod apteką to już gruba przesada. Ludzie! Apteka nie jest mauzoleum pamięci o mnie, a ja sam jeszcze nie umarłem.


Z fartem!

Komentarze