Mądrości naszych starych - calcium effervescent.

Czy ktokolwiek jest mi stanie wytłumaczyć co to za fenom zażywania wapia rozpuszczalnego, najlepiej z kwercytyną, na odczyny alergiczne maści wszelakiej/objawów różnorakich od nieżytu nosa do wyprysków skórnych?

Sprzedaż tego cuda w tubkach osiąga swoje apogeum szczególnie w okresie letnim kiedy to gryzą nas owady małe i te duże. Tak, wiem, wapno uszczelnia naczynia krwionośne (co się potocznie przyjęło; jak i to, że "rutinoskorbiny" podnoszą odporność), ale nie w takiej postaci, nie w takiej dawce, nie w takiej formie farmaceutycznej. Taki lek nie utrudnia proliferacji mediatorów stanu alergicznego do krążenia obwodowego - głównie chodzi tu o wyrzut histaminy i reakcje odpowiednie dla organizmu z tym związane. Jeżeli już przychodzimy w takim przypadku do apteki to nie kłócimy się z magistrem farmacji o calcium, bo babcia stosowała, mama stosowała (ale w sumie to nie pomagało) tylko kupujemy to co jest nam proponowane i zalecane. Skoro już wchodzimy w interakcję za pierwszym stołem to oczekujemy fachowej porady. Oczywiście mogę się mylić. W dobie internetu po padole owej ziemi krąży wielu samozwańczych mędrców uzurpujących sobie wiedzę z pewnych zakresów.

Także żadne wapno rozpuszczalne poziomkowe z kwercytyną czy inną Pachnotką; nawet te lepsze za 6 zeta. Przypomina mnie się kiedyś młoda dziewczyna, która właśnie o to poprosiła, pomimo mojego łagodnego sprzeciwu i porady zgoła odbiegającej od jej aktualnych potrzeb, po czym stwierdziła, mając mnie chyba za jebniętego szarlatana co jej kit wciska, że pójdzie jeszcze do lekarza po dogłębną analizę jej stanu zdrowia (ugryzienie owada).

Oczywiście wróciła do mnie z receptą. Na całe szczęście wróciła do mnie z receptą, bom mógł wyczaić co tam lekarz wymyślił. Jakaż była moja wewnętrzna satysfakcja kiedy na blankiecie był wypisany doustny lek przeciwhistaminowy i maść sterydowa miejscowo. "Pani zaoszczędziłaby jednak godzinę" - pomyślałem; a ja grzecznie niczego nie komentując wydałem rzeczone preparaty.

Btw, tego samego dnia, jakiś młody chłopak chciał kupić farmaceutyk o nazwie Leviathan. Nie wiem skąd wiedział, że trafił akurat na adepta sztuk magicznych i demonologii; ale powiedziałem mu, że Lemegeton nie uwzględnia Leviathana jako jednego z 72 wielkich duchów goecji także nie wiem jak go inwokować i czy w ogóle da się przywołać wielką bestię morską. Poleciłem zajrzeć do Czerwonego Smoka, ewentualnie do Magus - badacz rzeczy niebiańskich; po czym powiedział mi, że jednak miał na myśli drożdże Lewitan. Tak to jest, moi drodzy, z nowicjuszami pierwszego kręgu, że nie do końca wiedzą czego chcą.

Komentarze